piątek, 6 listopada 2009

Ile trzeba mieć by zacząć inwestycje na GPW

"Ile trzeba mieć, ażeby ryzykować w razie jak się stracić???" - motto dzisiejszego wpisu...

W życiu każdego ciułacza przychodzi taki okres, że ma się nieodpartą chęć wkroczenia ze swoim kapitałem na giełdę i ubranie się w jakieś akcje. Pech chce, że najwięcej takich osób jest zazwyczaj na samym szczycie, choć z drugiej strony to dobrze, bo ktoś z papierami musi zostać...

Jak zawsze tytułowe pytanie można rozpatrywać na wiele różnych sposobów.

(autor: http://www.flickr.com/photos/travel_aficionado/)

Wiele osób twierdzi, że aby osiągnąć coś na giełdzie trzeba mieć na początku przynajmniej 10 000zł, wtedy dopiero zyski są konkretne. Chociaż to pewnie ci sami, którzy twierdzą, że jakiekolwiek odkładanie lub inwestowanie małych sum jest bez sensu oraz że nie ma znaczenia czy kupuje się w Żabce, Rybce czy Biedronce. Wielu inwestorów ma jednak mniejszy niż 10k kapitał: mniejsze zyski, ale i ewentualne straty mniejsze.

Jak to w życiu, do każdej transakcji giełdowej dochodzi oczywiście prowizja. W przypadku eMaklera to 0,39%. Są oczywiście lepsze oferty, np. 0,38% u Aliora, albo 0,25% w xtb. Ale... minimum 3zł. Dla jakiej kwoty prowizja wyniesie równe 3zł? W przypadku eMaklera liczymy: minimalna prowizja dzielone przez 0,39%... i będzie to 3zł/0,39% czyli 769,23zł. Taka jest najmniejsza opłacalna wartość zlecenia. Nie twierdzę, że transakcje na mniejsze kwoty nie mogą być zyskowne. Wtedy jednak potrzeba większych wzrostów, aby wyjść na zero po odliczeniu prowizji.

Dalsza kwestia to ochrona przed stratami, czyli stoplossy, zasada Risk 2% itd. O tym pisałem jakiś czas temu we wpisie "Ochrona przed stratami". Aby obliczyć wielkość pozycji potrzeba nam zatem wiedzieć jak daleko stoi stoploss od ceny zakupu oraz jakim kapitałem się dysponuje.
Zakładając kapitał 2000zł, stopa ustawionego 7% niżej od ceny zakupu i zasadę maksymalnej straty 2% kapitału.
Przykładowo liczymy: kapitał razy 2% maksymalnej straty i dzielimy przez 7% stoplossa. Przykładowo 2000zł*2%/7% to 571,43zł. Czyli w tym przypadku można kupić za właśnie tyle.

Jeśli nie chciało ci się czytać, lecz tylko przeskanowałeś tekst to przypomnę:
  • Minimalna wartość zlecenia to minimalna prowizja przez procentową prowizję. Kupując za mniej procentowa prowizja jest większa, przez co dajemy wydymać się naszemu maklerowi.
  • Zakładamy maksymalną stratę x% (do 2%) kapitału w jednej transakcji.
  • Ustawiamy sobie zlecenie stop loss.
  • Wielkość pozycji liczymy mnożąc kapitał razy x% maksymalnej straty a następnie dzieląc przez procent oddalenia stopa od ceny zakupu. Robi się tak po to, by nie ryzykować za wiele. (patrz motto wpisu na samej górze tego wpisu)
Oczywiście przyjemniej jest mieć większy kapitał, jednak przypadku ciekawej okazji nawet edukacyjne kilkaset złotych nie będzie złe...

Osobiście ciągle śledzę rynek, kilka razy już nosiłem się zamiarami zakupu czegoś, ale jednak za każdym razem albo coś mnie odwiodło, albo nie miałem fizycznej możliwości zawarcia transakcji w danym momencie.. Nie czuje się z tego powodu fatalnie, bo w końcu troszkę na początku wakacyjnych odpałów wpłaciłem coś do funduszu i cały czas dokładam.

Dodatkowo gratuluję dziś wszystkim, którzy dzisiaj dzięki debiutowi PGE zarobili coś, nieważne czy brali w IPO za swoją gotówkę, lewarem, czy dopiero kupili po otwarciu a sprzedali na dziennych maksimach. :)

4 komentarze:

  1. Startowałem od 2000 zl dzisiaj jest już 20000 zl stawianie stopów to podstawa, zamknięte straty to ponad 4000 zł reszta to zyski bez dopłacania do rachunku. Przy większych kwotach lepiej nie liczyć ile kasy stanowi ten jeden %. Póki co nie zamykam start na kwotę wypłaty mogę spać spokojnie. Generalnie DT na WIG20 i prawie 3 M obrotu na rachunku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobnie jak Ty, mam problem z konkretnym wejściem na giełdę. Stosowna kasa już odłożona. Rachunek maklerski otwarty. Lektura obowiązkowa przeczytana ("Inteligentny inwestor" Grahama).

    I co z tego? Nie mogę zacząć. Normalnie czekam na odpowiednią sytuację na giełdzie, żeby kupić tanio, potrzymać (daytraderem to ja nie jestem) i sprzedać z zyskiem.

    Kasy mi aż tak nie żal, bo jest przeznaczona na inwestowanie i gdybym ją stracił, to i tak na chleb, dach nad głową i ogrzewanie mi nie zabraknie. Ale jednak nie lubię tracić czy w przypadku giełdy zamrażać pieniedzy.

    Jakieś sugestie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jednak jestem z tych którzy uważają że 10 tys. to minimum opłacalności - no chyba że inwestujemy w celach edukacyjnych.

    Dlaczego? Oprócz prowizji i stop losów pozostaje wycenienie swojego czasu. Jeśli inwestujesz tysiącem złotych i na giełdę poświęcasz pół godziny dziennie, osiągniesz po roku zysk 20% to po krótkich przeliczeniach pracowałeś za ...1,10zł/godzinę. Jednym słowem np. conajmniej 5 razy bardziej opłaca się te pół godziny dziennie rozdawac na ulicy ulotki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy - po dojściu do wiekszych kwor i wiekszego doświadczenia rzeczywiście nie ma sensu wszystkiego liczyć. Wtedy można na wyczucie.

    Paweł - Grahama akurat nie czytałem choć zamierzam. Czytałem za to kilka innych książek, głównie z listy z APP Funds.
    Naprawde korzystne fundumantalnie zakupy były na wiosnę, wtedy wstrzymałem się bo uznałem że za mało wiem... :P Póki co nie widzę nic złego w swoim wstrzymaniu. Szkoda by było jednak gdyby tobie lub mi w pewnym momencie nerwy puściły powodując jakąś głupotę.

    Arek - no w przeliczeniu na pieniądze zawsze lepiej jest mieć większy kapitał. Na dłuższą metę inwestowanie przykładowym tysiącem to zabawa, jednak wolę zacząć za mniej i potem dokładać. Ktoś z małą wiedzą i małym doświadczeniem ale z 10k zamiast zarabiać przykładowe 20% rocznie będzie zwykłym dawcą kapitału.

    OdpowiedzUsuń