wtorek, 29 grudnia 2009

Na co właściwie oszczędzać?

Tzw. "fundusze" celowe są bardzo dobrym pomysłem. Można odkładać na większy zakup lub odpowiednią okazję, jak święta czy podróż, ale także na czas emerytury lub na szumną edukację dzieci. Często zdarza się jednak tak, że po pewnym czasie odkładania uświadamiamy sobie, że coś na co zbieramy pieniądze nie jest nam nam już potrzebne, np. że była to chwilowa zachcianka. Znacznie gorzej jednak, jeśli uznamy, że nasz cel był nieodpowiedni po zakupie, gdyż wtedy w większości przypadków ponosi się stratę finansową.

(autor: http://www.flickr.com/photos/paulworthington/ )

Yossarian w swoim ostatnim wpisie (który powstał 2 miesiące temu...) sugeruje zapytanie kogoś ze starszego pokolenia, jakie były ich cele w naszym wieku, czego dziś żałują, że nie zrobili itp. Skoro już bawię się w blogowego archeologa, odgrzebałem statystyki z ankiety przeprowadzonej przez Ramita z anglojęzycznego bloga "I will teach you to be rich".

Postawił on ankietowanym z 3 grup wiekowych (20-, 30- i 40- latków) pytanie o to, na co chcieli by mieć zaoszczędzone pieniądze przez ostatnie 10 lat.

Do wyboru były: wkład własny na dom, wkład własny na auto, emerytura/inwestycje, fundusz awaryjny, podróże, dzieci, ubezpieczenia, start własnej firmy.

Wyniki były następujące:
  • Dwudziestoparolatkowie - prawie 51% żałuje że nie oszczędzało na podróże (na drugim miejscu są wkład własny na dom i fundusz awaryjny)
  • Trzydziestoparolatkowie -tu "wygrywa" wkład własny na dom (52%), a także emerytura/inwestycje oraz fundusz awaryjny
  • 40 lat i więcej - ta grupa wiekowa żałuje że nie oszczędzała na emeryturę/inwestycje (62%), które miażdżą dalsze pozycje takie jak fundusz awaryjny oraz podróże.

Wnioski:
  • młodzi chcą podróżować;
  • po trzydziestce wypada mieć już dom, samochód oraz zainwestowane oszczędności itd;
  • po 40-tce narasta zmartwienie o emeryturę;
  • zbudowanie funduszu awaryjnego jest ważne w każdym wieku - zauważ że dla każdej grupy wiekowej ten cel znalazł się w pierwszej trójce!!!;
  • z wiekiem rośnie również znaczenie własnych dzieci;
Zainteresowanych kompletnymi wynikami tamtej ankiety odsyłam do pliku z jej wynikami oraz wspomnianej notki Ramita.


Nieubłaganie zbliża się koniec roku, można jeszcze podrasować swoje wyniki za rok 2009 i poważnie planować rok 2010... :) Szczerze, to byłbym najszczęśliwszym blogerem, jeśli ktoś ze względu na któryś z moich wpisów tak zrobił, np. założył fundusz awaryjny, zaczął planować lub zaczął odkładać regularnie oszczędności.

/edit PS. Widzę po statystykach, że rzeczywiście w święta wszyscy porządni ludzie wypoczywają i spędzają czas z rodziną, zamiast czytać blogi. W wigilię i 1-szy dzień świąt zanotowałem rekordowy spadek odwiedzin, a po świętach ruch wrócił do normy.

niedziela, 20 grudnia 2009

Czekasz na złoty strzał?

Każdy kto nie jest negatywnie nastawiony do bogactwa chciałby się wzbogacić. Najlepiej tanio łatwo, szybko i przyjemnie. Tak, przez sen lub po kilku kliknięciach, żeby włożyć mało a wyciągnąć dużo. Nie ma się co przejmować, bo taka już ludzka natura.

Problem w tym, ze większość ludzi liczy tylko i wyłączenie na taki złoty strzał, ciągle szukając złotych sposobów. Obietnice bogactwa łatwo jest sprzedać. Dlatego tak świetnie sprzedają się książki, genialne sposoby ogrywania kasyn do ruletki lub magiczne systemy transakcyjne do spekulacji na foreksie wysysające studolarówki z całego świata. Do tego tysiące ludzi grają bezmyślnie w totolotki i robią wiele innych rzeczy, tylko po to by ciągle móc liczyć na szczęście.

(autor: http://www.flickr.com/photos/kaibara/)

Oczywiście nie warto nastawiać się negatywnie i wszystkiego negować. W końcu każdemu może przytrafić się szczęście. Cuda się zdarzają, ale nie warto na nie liczyć. Wygrana w lotto to 1 do 13 milionów, Święte Graale nie istnieją, a siedząc na stołku zautomatyzowany biznes tudzież inna czarna skrzynka drukująca pieniądze sama się nie zrobi.

Tak więc pozostaje racjonalnie myśleć i wdrażać systematyczne, przemyślane działania, ale też jednocześnie wypatrywać specjalne okazje i wykorzystywać je.

A jak najłatwiej zarobić milion przez weekend? Napisać książkę milion przez weekend...

To już ostatni przed świętami wpis, dlatego życzę wszystkim spokoju i wypoczynku. Mogę odpisywać na ewentualne komentarze z opóźnieniem, bo sam planuję wypocząć przez święta. Czas po świętach zaowocuje nie tylko podsumowaniami, ale też wprowadzaniem w życie kilku drobnych pomysłów.

wtorek, 15 grudnia 2009

Czy uśrednianie jest fajne?

Tak jak obiecałem w poprzednim wpisie, pobawiłem się chwilkę Excelem, by sprawdzić jakie rezultaty przyniosłoby długoterminowe uśrednianie. Nie brałem pod uwagę żadnego konkretnego funduszu, lecz indeksy same w sobie, tak więc wszystko tutaj jest tylko teorią. Wielu zagranicznych (Allen, Graham...) twierdzi, że długoterminowe uśrednianie to droga sukcesu nawet dla totalnego jelenia. Czas na backtest zupełnie hipotetycznych inwestycji...


(wykres ze stooq)
30 letni wykres indeksu Nikkei,
"Giełda zawsze dłuuugoterminowo wychodzi na plus" ~przysłowie ludowe~


Jeszcze raz podkreślam, że cały backtest jest całkowicie hipotetyczny. Powstał na bazie indeksów, a nie rzeczywistych funduszy indeksowych. Należy wziąć pod uwagę takie kwestie jak opłaty, podatki i inflację! Uwzględnienie ich wymagałoby więcej czasu, niż kilkanaście minut zabawy arkuszem kalkulacyjnym.

Zakładam więc, że było sobie trzech inwestorów z trzech różnych krajów (Amerykanin, Japończyk, no i Polak). Każdy z nich naczytał się o tym jak to fajnie jest uśredniać długoterminowo. Postanowił więc co kwartał dobierać fundusz indeksowy (SP500, Nikkei, WIG) za stówkę (dolarów, jenów, złotych nowych - w sumie założenie bez sensu, bo trzeba by sprawdzić i uwzględnić inflację, denominację). Początek w roku 1989 (a Polak od 1991 - całkowita kreatywność...), a koniec w 2009 czyli uśrednianie przez 20 lat. W końcu długoterminowo giełda zawsze idzie do góry...

Wyniki:
  1. Amerykanin - co kwartał wpłacał 100$ do Nonexisting SP500 Index Fund... Obecnie wypłaciłby ok. 133 63$, wpłaciwszy łącznie 8400$. Miałby 59% więcej niż wpłacił. Dzieląc 59% przez 20 wychodzi 2,95% (powinno się to liczyć trochę inaczej uwzględniając po kolei każdą kwartalną dopłatę).
  2. Polak - nie mógł zacząć w 1989; zaczął więc w 1991 wpłacać 100zł nowych (przed 1995 były złote stare - mnożnik 10000 - nasza "złodziejska menda" wpłaca więc miliona) złotych do Nieistniejącego Fundusz Indeksowego Wiernie Śledzącego Indeks WIG. Po 18 latach do wypłaty 52736zł w zamian za wpłacone 7,5 tysiąca. Miał 603% więcej niż wpłacił, co dzieląc przez 18 daje 33,5%.
  3. Japończyk - od 1989 dobiera co kwartał za 100 jenów (3,20zł :)) jednostek Nonexisting Nikkei Index Fund. Nasz żółty inwestor wpłaciwszy przez 20 lat 8400JPY może wybrać 5636 JPY... Co? STRATA... Po 20 latach uśredniania dalej jest na minusie.
Gdyby ci hipotetyczni inwestorzy uśredniający nieistniejące fundusze indeksowe nie uśredniali lecz użyli metody "Kup i trzymaj", w końcu giełda długoterminowo zawsze wyjdzie na plus...:
  1. S&P500 - przez 20 lat z 294 do 1106 punktów - czyli o +276% - daje 13,8% rocznie
  2. WIG - jazda z 850 do 39500 pkt - +4500% - wychodzi 250% rocznie (coś dziwnie dużo, ale zdaje się że dobrze liczę, bo w roku 1993 bardzo dziwnie ładnie rosło)
  3. Nikkei - zjazd z 32900 do 10100 - strata -69% czyli MINUS 3,45% rocznie - nie ma się z czego śmiać

Wyliczenia są bardzo schematyczne i aż nieprzyzwoicie uproszczone.
Wyniki historyczne każdego z indeksów nijak mają się do przyszłości.

Na koniec mogę tylko i wyłącznie znów zadedykować 30-letni wykres indeksu Nikkei wszystkim, którzy twierdzą, że "No tak, ale giełda długoterminowo zawsze idzie do góry".

Wniosek: Zarówno "Kup i trzymaj" jak i "Uśrednianie" nie jest w stanie zagwarantować, że totalny idiota osiągnie sukces na rynku, co nie przekreśla tego, że ktoś stosujący którąś z tych 2 metod nie może mieć szczęścia...



czwartek, 10 grudnia 2009

Systematyczne inwestowanie indeksowe (w Polsce?)

Czytując książki amerykańskich autorów nietrudno natknąć się na koncepcję systematycznego inwestowania w fundusze. Allen (w "Multiple streams of income") uważa, że systematyczne wpłaty do funduszu indeksowego jest sposobem na osiągnięcie sukcesów inwestycyjnych nawet przez totalnego jełopa. Moglibyśmy uznać Allena za pisarza i machnąć ręką na ten pomysł, ale warto zwrócić uwagę, że Benjamin Graham (w "Inteligentnym inwestorze") także wychwala regularne inwestowanie w fundusze, szczególnie indeksowe. Co ciekawe u obydwu z nich nie ma żadnych elementów timingu, samo zwykłe comiesięczne dokupowanie.
Wszystko to wygląda trochę jak reklamowanie polisy inwestycyjnej, co nie znaczy, że nie warto się rozejrzeć...

(autor: http://www.flickr.com/photos/pfala/)

Ameryka pozostanie Ameryką, a my jesteśmy w Polsce. Jakie możliwości mamy w naszym ukochanym kraju? Nie ma u nas funduszy indeksowych z prawdziwego zdarzenia...
Pozostają zwykłe fundusze otwarte albo certyfikaty indeksowe UCW20AOPEN.
W lutym ponoć pojawią się ETF-y, ale póki co nie za bardzo wiadomo jak będą one u nas będą wyglądać i działać. Mnie osobiście najbardziej ciekawią prowizje transakcyjne...


Wracając do obecnej rzeczywistości. Co wybrać: fundusze czy wspomniany certyfikat? Jako odpowiedź krótkie zestawienia wad i zalet.

Fundusze otwarte:
  • wystarczą małe kwoty by zacząć
  • da się kupić ułamek jednostki uczestnictwa
  • można nabywać, sprzedawać, konwertować bez opłat (przez SFI w mBanku, Multifund itp)
  • zazwyczaj zachowują się słabiej niż indeksy
  • są płynne, choć zlecenia realizowane są z opóźnieniem
Certyfikat UCW20AOPEN:
  • teoretycznie można zaczynać od małych kwot (warto jednak zwrócić uwagę na niepodzielność certów oraz prowizje)
  • nie da się kupić ułamka, lecz całkowitą liczbę certyfikatów
  • prowizje transakcyjne jak dla akcji, (np. w eMaklerze 0,39% min. 3zł; w Aliorze 0,38%; najtaniej w xtb 0,25%...)
  • wiernie śledzą indeks; animator co 30 sekund uaktualnia swoje zlecenia w tabeli
  • są płynne (jeśli wpiszemy limit ceny taki jak animator lub damy zlecenie PKC)

Jedne i drugie mają swoje zalety i wady.
Osobiście, póki co stosuje fundusze, ale czekam na ETF-y (pewnie nie raz poświęcę im w przyszłości uwagę na blogu).

A już jutro wrzucę kilka backtestów długoterminowego uśredniania...

sobota, 5 grudnia 2009

Płać sobie...

O tym, że oszczędzanie jest płaceniem samemu sobie już od dawna wiadomo. Nie raz o tym pisałem, inni też ciągle o tym piszą. Na każdym blogu zahaczającym o finanse osobiste, zdaje się też że w prawie każdej książce z tej tematyki itd. pojawia się jakaś wzmianka o korzyściach z oszczędzania.

(autor: Alan Cleaver)

Zatem płać sobie:
  • najpierw:
    słynne "Pay yourself first" które przewija się wszędzie. W tym wariancie płacenia sobie odkładamy określony procent swoich przychodów. Ustalamy poziom procentowy, przynajmniej 10%, i taką część każdej wypłaty odkładamy. Im więcej tym lepiej rzecz jasna.
    Stosuję. :)

  • w środku:
    wariant bardzo regularnego oszczędzania. Polega na codziennym odkładaniu określonej kwoty. Jako przykład mogę podać zainspirowany przez APP Funds projekt "5 złotych dziennie". Obecnie można śledzić ten i ten blog śledzący taki projekt... 5 złotych to mniej niż paczka fajek, więc na pewno warto.
    Osobiście stosuję, ale raczej do "funduszy" celowych.

  • ...i na końcu:
    coś ciekawego dla etatowców żyjących od wypłaty do wypłaty. Gdy pomimo stosowania "Pay yourself first" i odkładania x zł dziennie, jeden dzień przed wypłatą na RORze wiszą sobie jakieś środki, należy je odłożyć.

  • niespodziewanie:
    dodatkowy aspekt to niespodziewana kasa spadająca nam "z nieba" (w przenośni oczywiście ;) ). Warto przygotować się na taki wypadek, tj. mieć ustalony z góry plan działania. Zamiast przepić albo wydać na byle co, lepiej dorzucić do oszczędności...
    Pieniądze nie spadają z nieba, a jeśli leżą na ulicy to są to raczej drobne kwoty, nie mniej jednak warto mieć pewną dawkę determinacji, by odłożyć nadprogramowe środki...
Kiedyś już wspominałem o sposobach budowania kapitału oszczędzaniem, ale pomyślałem, że warto podsumować płacenie sobie i podkreślić, że najważniejsze w takich projektach jest wytrwałość i cierpliwość... Tak, warto.

Miłej niedzieli. A może wypadałoby uczcić Mikołaja i zrobić sobie prezent w postaci choćby przelewu własnego, jednostek funduszu lub kilku akcji jakiejś świątecznej wydmuszki pod rzekomy rajd św. Mikołaja...

wtorek, 1 grudnia 2009

Podsumowanie miesiąca: listopad 2009

Listopad minął, do końca roku 30 dni. Do terminu osiągnięcia celu 11 lat i 1 miesiąc. Za miesiąc koniec roku.

Budowa kapitału:
  • Etap 1: 23% z 10k
  • Etap 2: 2.3% ze 100k
  • Etap 3: 0.23% z miliona
Portfel:
  • 43% - lokaty - 2 starodawne lokaty w OF. Gdyby ktoś chciał założyć lokatę optymalną, to optymalnie jest zakładać ją paczkami po 549,12zł, żeby po zaokrąglaniu dopisywali 9 groszy dziennie. (Niech się wieść szerzy, warto optymalizować póki OF nie zmieni zasad zakładania lokat)
  • 27% - k.o. - środki sobie leżą
  • 25% - fundusze - fundusz akcyjny; tu lądowały nowe środki
  • 5% - SL - pożyczka udzielona na Smavie, raty póki co spłacane w terminie, być może po nowym roku udzielę kolejnej pożyczki na Smavie
Zyski z odsetek - bezsensownie chwalić się paroma złotówkami z kapitalizacji na kontach. Od przyszłego miesiąca ta rubryka podsumowania zniknie.

Blog ogólnie
Systematyczny, ospały wzrost.
Nie będzie dziś zestawienia "śmieszne frazy z Google", muszę przyznać, że ostatnio coraz więcej fraz prowadzących do mnie jest logicznych.

AdSense
Jak ostatnio.
Łącznie blog zarobił już 29€ w AdSense czyli ok. 120zł. +30zł z AdTaily.
Do wypłaty brakuje mi jedynie ok. 10€.

Podziękowania dla blogów, które przyniosły mi najwięcej odwiedzin:
  1. Finanse domowe - jak zwykle 1-sze miejsce, na blogu u Yossariana coś ostatnio się mało dzieje, jednak dalej najwięcej ruchu odsyłanego pochodzi z jego bloga; polecam.
  2. Rentier Blog - jak zwykle, polecam.
  3. APP Funds - jak zwykle, najlepszy blog w tej niszy, polecam
  4. Droga do wolności - nowość w zestawienu
  5. Inwestycje giełdowe - blog Cheeda, znalazł się w TOP5 wg. Trafficu, również polecam
Uczciwie mogę polecić wszystkie blogi umieszczone w zestawieniu oraz na liście, gdzieś po prawej stronie. Jeśli jest ktoś kto mnie linkuje, a ja go nie, to proszę się upomnieć.

sobota, 28 listopada 2009

Trend is your friend. Złapmy go.

Kilka miesięcy temu zacząłem inwestowanie w fundusze. Wspominałem o tym, że jest to inwestycja długoterminowa polegająca na podwieszaniu się pod długoterminowe trendy na polskim rynku akcji. Założenie jest proste: podczas hossy fundusz akcyjny, a podczas bessy fundusz rynku pieniężnego. Skąd jednak wiedzieć jaki jest w danym momencie nasz przyjaciel Trend?

Dziś prezentuję kilka prostych pomysłów na tak zwane łapanie trendu długoterminowego.

  1. Zabawa jedną średnią - prosta, najprymitywniejsza z możliwych zabaw. Wybieramy sobie ulubioną średnią SMA (prosta średnia krocząca) lub EMA (wykładnicza średnia krocząca). Otwieramy ulubione narzędzie do AT, np. stooq.pl, bierzemy jakiś ciekawy indeks, albo nawet spółkę i widzimy co i jak. Możemy użyć EMA55, SMA69 lub wyoptymalizować sobie pod archiwalne dane dowolną inną wartość liczbową. Przypominam, że średnie wykladnicze (EMA) szybciej reagują, ze względu, że dane ze świeższych sesji mają większą wagę...

    Dla przykładu daję wykres KGHM-u, na którym widać, że ktoś stosujący tylko i wyłącznie EMA55 mógł brać w lutym po niecałe 30zł i trzymać do dziś (obecna wycena przekracza nieco 100zł), po drodze zgarniając 11zł dywidendy...
    Czas na szukanie wad... Wariant podstawowy zakłada sygnał kupna/sprzedaży w przypadku przecięcia się średniej i ceny (na wykresie liniowym...). Oznacza to, że w przypadku trendu bocznego będziemy wykonywali mnóstwo bezsensownych transakcji.... Można też pokombinować i dołożyć warunek, że średnia musi dodatkowo rosnąć lub spadać w odpowiednim kierunku by potwierdzić trend itd...


  2. Zabawa dwoma średnimi - rozbudowany wariant zabawy średnią, tym razem średnie są dwie, a ich zadaniem jest wzajemne przecinanie się...

    Jeśli szybsza średnia jest powyżej wolniejszej - mamy trend wzrostowy. I na odwrót - trend spadkowy to wolniejsza średnia poniżej wolniejszej. Tu też można dobierać różne ciekawe wartości, np. SMA13 i SMA26 na tygodniowym, SMA200 i EMA55 na dziennym itp...

    Na przykładowym, tygodniowym wykresie WIG20 włączono SMA13 i SMA26.

    Wady jak w pierwszym punkcie (1 średnia). Ewentualny trend boczny przy dużej zmienności rynku nieźle wyczyści napaleńca.


  3. System zakładający zmianę trendu w przypadku określonej zmiany procentowej - znany również jako Stop-Trend, Darwin+Defender lub Blue Money 10% - na czym to polega sygnał zmiany trendu? Otóż regularnie sprawdzamy jak stoją notowania funduszy akcyjnych. (ewentualnie indeksu lub czegoś jeszcze innego). Interesują nas miesięczne zmiany procentowe. Jeśli siedzimy w akcyjnym i nastąpi 10% zwała w ujęciu miesięcznym (choćby na najgorszym funduszu) to uciekamy do funduszu pieniężnego, ale dalej obserwujemy. Wtedy gdy coś co obserwujemy (np. najlepszy z funduszy) w ujęciu miesięcznym zyska te 10% to ubieramy się w fundusz akcyjny...

    Co i jak znacznie lepiej dowiesz się stąd za darmo (blog harmonogram milionera), z książki "Milion w zasięgu ręki" za 29zł, albo na szkoleniu za kilkaset złotych (jak chcesz to poszukaj info o książce/szkoleniu w Google)...

    Wszelkie wady i zalety opisano na ePortfel.com cz.1 zalety i cz.2 wady... Mnie na pierwszą myśl przyszło: "Łał, nawet debil może inwestować we fundusze, ale co jeśli przez długi czas będzie spadało 9% miesięcznie, tak, że sygnał zmiany trendu nie wystąpi..."

Co z tego wynika? Widać, że prostych i w pewnych warunkach skutecznych pomysłów jest multum. Jednak Świętych Gralów nie ma. Wszystko idzie zoptymalizować pod historyczne dane. Co ja z tym zrobię? Wzruszę ramionami, 1 grudnia dopłacę co nieco do Skarbca, napiszę podsumowanie miesiąca i będę żył dalej wiedząc, że do końca 2020 pozostało 11 lat i 1 miesiąc...

niedziela, 15 listopada 2009

Magiczna formuła inwestowania

Tym razem znów postanowiłem podzielić się książkową koncepcją. Jeśli przeczytałeś tytuł wpisu możesz już kojarzyć, że chodzi o "magiczną formułę" proponowaną przez Joela Greenblatta, autora "Małej książeczki, która podbija rynek" ("The little book that beats the market" - niby ok, ale jednak kolejne ciekawe tłumaczenie). Z reguły należy podejść z rezerwą do wszystkich magicznych rzeczy. Zauważyłem już jednak, że zarówno tytuły książek jak i nazwy różnych pomysłów nie powinny odciągać od zapoznania się z nimi, zwłaszcza wtedy gdy wydają się podejrzane. (przypomina mi się przypadek "Jak zarobiłem 2 000 000$ na giełdzie"...).

(autor: http://www.flickr.com/photos/kaptainkobold/)

Na początku warto zauważyć, że metoda w latach 80-tych i jest dostosowana do rynku amerykańskiego. Nie widziałem szczegółowych danych, ale rzekomo od okresu powstania strategia przynosi średnio dwucyfrowy zysk rocznie.

Na czym ta cała formuła polega? Mianowicie na tym, żeby na początku roku wybrać 20-30 spółek o najwyższym miejscu w tworzonym na potrzeby tej formuły rankingu. Następnie po roku należy wywalić wszystko (ze względu na podatki straty wywalić przez zakończeniem roku podatkowego, a zyski przetrzymać kilka dni dłużej) i zrobić nowy ranking. Można też dobierać 5-7 nowych spółek co kwartał, ale ze względu na dywersyfikację powinno ich zawsze być 20-30...

Kryteria doboru spółek opierają się jak już pewnie zauważasz na analizie fundamentalnej.

Instrukcja obsługi:
  1. Pierwsze sito to przyjęcie minimalnej kapitalizacji, w książce wspomniano o 50 lub 100 milionów (USD) dla inwestorów indywidualnych, czyli na złotówki będzie to odpowiednio 150.
  2. Następnie zalecano wywalić sektor finansowy i użyteczności publicznej, a także firmy zagraniczne. Tu osobiście zastanawiałbym się, nie trzeba przecież w 100% małpować autora, zwłaszcza że rynek amerykański jest inny od naszego.
  3. Dochodzimy do konkretów.
    Należy stworzyć dwa rankingi: wg. C/Z oraz ROC. Nie znajdziemy jednak ROC, więc autor zaleca wziąć ROA i wybrać spółki o ROA min. 25%.
    Trudno jednak szukać takich spółek (osobiście dla ROA min. 25% znalazłem tylko Armaturę, Cyfrowy Polsat i NFI Empic Media Fashion..., tak więc to zły pomysł na kryterium). Brałbym dodatnie ROA lub dodatnie ROE...
  4. Gdy już mamy obydwa rankingi sumujemy miejsca w tych rankingach i tworzymy nowy ranking, wg. ilości punktów.
    Przykładowo spółka Krzak SA jest 5-ta wg. C/Z i 40-ta wg. ROA lub ROE (w zależności czego się trzymamy) więc ma 45pkt, a Niedajsie Investment SA jest 30-ta wg. C/Z a 9-ta wg. ROA/ROE i ma 39pkt. W tym przypadku wygrała Niedajsie SA, jednak w prawdziwym ranking tych spółek będzie więcej.
  5. Gdy mamy nowiutki ranking wybieramy 20-30 spółek i po równo dzielimy kapitał.
  6. Powtarzać co roku, przez minimum 5 lat.

Spostrzeżenia:
  1. Każdy trzeźwy widzi, że aby zacząć inwestować zgodnie z tą formułą wypada mieć jakieś większe pieniądze. W końcu trzeba wziąć 20 spółek, mniej więcej po równo, nie dać się dymać na prowizjach oraz fizycznie objąć akcje (np. 1 sztuka LPP wyceniana jest obecnie nieco ponad 1500zł... przykładowo, bo akurat LPP nie znalazło by się w rankingu). Tak więc strategia dla osób dysponującą minimum 5-cyfrowym kapitałem.
  2. Strategia jest dość pasywna. Podczas hossy na pewno bije rynek, jednak w okresach dekoniunktury spółki wybrane wg. tej formuły również mają szansę tracić. Sądzę, że możnaby nawet spróbować ewentualnie trochę ją ulepszyć i dołożyć jakieś wskazanie analizy technicznej, bo oszczędzić sobie bessy.
  3. Strategia jest długoterminowa. Autor zaleca stosowanie jej minimum 5 lat. Nawet to jednak nie gwarantuje powodzenia, zwłaszcza gdy ktoś wpakuje się na szczycie jakiejś turbohossy, gdy wszystko będzie przewartościowane.
  4. Wszystko zostało sprawdzone w USA. Nie znam statystyk tej strategii zastosowanej na rynku polskim, co nie oznacza, że nie warto dać jej szansy.

Naprawdę finalny wniosek jest taki, że strategia jest dość ciekawa. Zawsze lepiej stosować coś takiego niż pytać teściową, taksówkarza lub małpki (znana małpka Lucy z ZOO w Warszawie w kwietniu, czyli dość dobrym momencie, ubrała się w Bioton, Tepsę, Assecopol, Agorę i Cersanit, dzieki czemu zarobiła 13% podczas gdy WIG20 napompowano o 33%.)


/edit - nie wszystkim chce się czytać i pisać komentarze, więc linki do backtestów strategii wrzucam również do wpisu...

http://info.formulainvesting.com/results/ - dla ostatnich 10 lat - widać, że formuła nawet nieźle radziła sobie w epoce dotcomów, głównie ze względu na to, że nie brała spółek technologicznych które były zbyt przepompowane by znaleźć się w Top20. Zarówno wtedy jak i w ostatniej bessie wystepowały jednak obsunięcia...

http://info.formulainvesting.com/actuals/ - dla ostatnich półrocznych wzrostów

piątek, 6 listopada 2009

Ile trzeba mieć by zacząć inwestycje na GPW

"Ile trzeba mieć, ażeby ryzykować w razie jak się stracić???" - motto dzisiejszego wpisu...

W życiu każdego ciułacza przychodzi taki okres, że ma się nieodpartą chęć wkroczenia ze swoim kapitałem na giełdę i ubranie się w jakieś akcje. Pech chce, że najwięcej takich osób jest zazwyczaj na samym szczycie, choć z drugiej strony to dobrze, bo ktoś z papierami musi zostać...

Jak zawsze tytułowe pytanie można rozpatrywać na wiele różnych sposobów.

(autor: http://www.flickr.com/photos/travel_aficionado/)

Wiele osób twierdzi, że aby osiągnąć coś na giełdzie trzeba mieć na początku przynajmniej 10 000zł, wtedy dopiero zyski są konkretne. Chociaż to pewnie ci sami, którzy twierdzą, że jakiekolwiek odkładanie lub inwestowanie małych sum jest bez sensu oraz że nie ma znaczenia czy kupuje się w Żabce, Rybce czy Biedronce. Wielu inwestorów ma jednak mniejszy niż 10k kapitał: mniejsze zyski, ale i ewentualne straty mniejsze.

Jak to w życiu, do każdej transakcji giełdowej dochodzi oczywiście prowizja. W przypadku eMaklera to 0,39%. Są oczywiście lepsze oferty, np. 0,38% u Aliora, albo 0,25% w xtb. Ale... minimum 3zł. Dla jakiej kwoty prowizja wyniesie równe 3zł? W przypadku eMaklera liczymy: minimalna prowizja dzielone przez 0,39%... i będzie to 3zł/0,39% czyli 769,23zł. Taka jest najmniejsza opłacalna wartość zlecenia. Nie twierdzę, że transakcje na mniejsze kwoty nie mogą być zyskowne. Wtedy jednak potrzeba większych wzrostów, aby wyjść na zero po odliczeniu prowizji.

Dalsza kwestia to ochrona przed stratami, czyli stoplossy, zasada Risk 2% itd. O tym pisałem jakiś czas temu we wpisie "Ochrona przed stratami". Aby obliczyć wielkość pozycji potrzeba nam zatem wiedzieć jak daleko stoi stoploss od ceny zakupu oraz jakim kapitałem się dysponuje.
Zakładając kapitał 2000zł, stopa ustawionego 7% niżej od ceny zakupu i zasadę maksymalnej straty 2% kapitału.
Przykładowo liczymy: kapitał razy 2% maksymalnej straty i dzielimy przez 7% stoplossa. Przykładowo 2000zł*2%/7% to 571,43zł. Czyli w tym przypadku można kupić za właśnie tyle.

Jeśli nie chciało ci się czytać, lecz tylko przeskanowałeś tekst to przypomnę:
  • Minimalna wartość zlecenia to minimalna prowizja przez procentową prowizję. Kupując za mniej procentowa prowizja jest większa, przez co dajemy wydymać się naszemu maklerowi.
  • Zakładamy maksymalną stratę x% (do 2%) kapitału w jednej transakcji.
  • Ustawiamy sobie zlecenie stop loss.
  • Wielkość pozycji liczymy mnożąc kapitał razy x% maksymalnej straty a następnie dzieląc przez procent oddalenia stopa od ceny zakupu. Robi się tak po to, by nie ryzykować za wiele. (patrz motto wpisu na samej górze tego wpisu)
Oczywiście przyjemniej jest mieć większy kapitał, jednak przypadku ciekawej okazji nawet edukacyjne kilkaset złotych nie będzie złe...

Osobiście ciągle śledzę rynek, kilka razy już nosiłem się zamiarami zakupu czegoś, ale jednak za każdym razem albo coś mnie odwiodło, albo nie miałem fizycznej możliwości zawarcia transakcji w danym momencie.. Nie czuje się z tego powodu fatalnie, bo w końcu troszkę na początku wakacyjnych odpałów wpłaciłem coś do funduszu i cały czas dokładam.

Dodatkowo gratuluję dziś wszystkim, którzy dzisiaj dzięki debiutowi PGE zarobili coś, nieważne czy brali w IPO za swoją gotówkę, lewarem, czy dopiero kupili po otwarciu a sprzedali na dziennych maksimach. :)

poniedziałek, 2 listopada 2009

Podsumowanie miesiąca: październik 2009

Kolejny podsumowywany miesiąc. Październik był dość suchym, lecz nienajgorszym miesiącem tego roku.

Budowa kapitału:
  • Etap 1: 21% z 10k
  • Etap 2: 2.1% ze 100k
  • Etap 3: 0.21% z miliona
Kolejny malutki kroczek w kierunku celu. Sęk w tym, że kroczki powinny być większe. Właściwa wartość netto jest w zasadzie większa, gdyż do portfela nie wliczam walut, oszczędności na konkretne cele itd.

Portfel:
  • 48% - lokaty - 2 starodawne lokaty w OF
  • 29% - k.o. - środki leżą sobie i czekają w celu zaangażowania ich w akcje
  • 18% - fundusze - obecnie fundusz akcyjny, w przypadku zmiany sytuacji na rynku wykonam konwersję do funduszu pieniężnego; obecnie tu lądują wszelkie nowe środki
  • 5% - SL - pożyczka udzielona na Smavie

Zyski z odsetek - jak zwykle kilka złotych kapitalizacji na k.o.

AdSense
waluta zmieniona na Euro.
Mało pisałem, mało zarobiłem - 3,50€, czyli ok. 15zł.
Łącznie blog zarobił 26,60€ czyli ok. 113,60zł.
W listopadzie spodziewam się większej aktywności, więc i większych zarobków.
Minimum wypłaty w Euro wynosi teraz 70€. Do wypłaty brakuje mi jedynie ok. 13€.

Blog ogólnie
Blog istnieje i będzie istniał. W zeszłym tygodniu dostałem wysypu pomysłów na nowe wpisy. Znów je tworzę oraz harmonogram ich umieszczania. Najbliższy wpis pojawi się w czwartek lub piątek.

/edit (3.11.09)/ - Dziś wreszcie udało mi się przebić granicę 100 subskrybentów kanału RSS. Długo wisiałem nieco poniżej ale wreszcie się udało. Dziękuję wszystkim subskrybentom.

Tak jak ostatnio:
podziękowania dla blogów, które przyniosły mi najwięcej odwiedzin:
  1. Finanse domowe - znowu 1-sze miejsce dla Yossariana
  2. Moje pieniądze - awans z 5-tego na 2-gie
  3. Rentier Blog - minimalny spadek o jedno miejsce
  4. APP Funds - tym razem znalazł się w zestawieniu - najlepszy blog w tej niszy
  5. Pożyczki 2.0 - kompendium wiedzy o SL znalazło się w zestawieniu dzięki odpowiedzi na moją notkę; dzięki za podlinkowanie
W zasadzie uczciwie mogę polecić wszystkie blogi umieszczone na liście, gdzieś po prawej stronie.

niedziela, 1 listopada 2009

Reorganizacja portfela

Wspominałem na początku miesiąca o swoich planach przeorganizowania struktury mojego portfela inwestycyjnego.

W ostatnim podsumowaniu rzeczywisty podział wyglądał następująco:
  • 50% na lokatach
  • 24% na koncie oszczędnościowym
  • 16% we funduszu akcyjnym
  • 5% w pożyczce społecznościowej
(autor: http://www.flickr.com/people/ramberto/)

A docelowy model wyglądał o tak:
  • 20% na lokacie
  • 20% we funduszach
  • 20% bezpośrednio na GPW
  • 15% na k.o.
  • 10% w SL
  • 10% w IKE
  • 5% w metalach, monetach
Ten model powstał dawno temu, bo w marcu. Od tego czasu wiele się zmieniło, już od jakiegoś czasu zabierałem się do reorganizacji, tj. uproszczenia.


Pierwszym założeniem nowego podziału było określenie zaangażowania w rynki akcji. Biorąc znany i oklepany wzór "100 odjąć wiek procent" i zaokrąglając do okrągłej wartości wychodzi, że 80% powinienem wyeksponować właśnie w rynki akcji.


Nowy model docelowy porftela wygląda następująco:
  • 50% - we funduszach - w zależności od sytuacji: fundusz akcyjny lub rynku pieniężnego
  • 30% - bezpośrednio w akcjach na GPW - oczywiście w przypadku złej kondycji rynku pieniążki przebiegną na spokojny, oprocentowany rachunek
  • 10% - lokaty
  • pozostałe 10% - tu zostawiam sobie pewną dowolność - konto oszczędnościowe, social lending, kiedyś pewnie derywaty... do wyboru do koloru, wedle wiedzy i humoru

Czemu tak, a nie inaczej?
W dużym stopniu wzorowałem się na portfelu sugerowanym w książce Roberta Allena "Jak pomnożyć źródła swoich dochodów". Tam właśnie Allen sugerował dać połowę na fundusze indeksowe (w Polsce takich nie ma za bardzo, jest natomiast certyfikat indeksowy UCW20AOPEN) i je trzymać bezmyślnie (ja wolę jednak w miarę odpowiednim czasie konwertować...), za 30% nakupić akcji (pominąłem ten rozdział...), a za resztę opcji (przeczytałem ten rozdział, ale nie przemówił do mnie, w dodatku za mało znam się na derywatach). Portfel był prosty więc mi się spodobał, gdyż lubię rzeczy proste.

A już jutro wieczorem podsumowanie października. Natomiast wczoraj (tj. 31 października) obchodziliśmy Światowy Dzień Oszczedzania...

środa, 28 października 2009

Zacznij jak najwcześniej

Pewnie każdy kto słyszał sformułowanie "magia procentu składanego" bawił się obliczeniami wg. tego wzory na różne sposoby. W internecie znajduję masa kalkulatorów, ale najlepiej liczy się w Excelu.

Nie ulega wątpliwość, że procent składany nie jest niczym magicznym, tak jak niektórzy to przedstawiają. Jest to po prostu wzór, który można uznać za przykład ciągu. Owszem działa on na korzyść oszczędzającego.

Wartość przyszła (FV) wyjdzie po dokonaniu drobnego obliczenia, wg. wzoru powyżej.
  • FV to wspomniana wartość przyszła
  • PV to wartość obecna
  • r to oprocentowanie w skali roki
  • m to liczba kapitalizacji w ciągu roku
  • n to liczba lat
Wzór można przerobić na formułę Excela i do woli bawić kombinując z różnymi wartościami. Można też pokombinować i uwzględnić regularne dodatkowe wpłaty.

Co daje się zauważyć? Spostrzeżenia są oczywiste, wręcz banalne. Największy matematyczny ignorant może dokonywać takich obliczeń i wyciągać trafne wnioski!!! Ale konkretnie liczą się:
  • długość oszczędzania/inwestowania - im dłużej pieniądze pracują tym jest ich coraz więcej w szybszym tempie
  • stopa zwrotu - nawet 1% więcej daje zauważalną różnicę
  • ilość kapitalizacji - to oczywiste, że przy częstszej kapitalizacji wypracowane zyski prędzej zaczynają pracować same
Dlaczego ja w ogóle piszę takie oczywistości? Rzekomą magicznością procentu składanego mamią nas pisarze motywacyjni, sprzedawcy produktów oszczędnościowych, itd. Ja twierdzę, że może nie ma tu nic magicznego, ale nie ma się tym co martwić i robić swoje.

Czyli dokładać... Wracając do długości oszczędzania - im wcześniej się wpłaci tym lepiej. Każdy dzień, każdy procent i każda złotówka ma swoje znaczenie.

"Nawet jeśli miesięczna kwota jest mała, rezultat po dwudziestu latach czy więcej może robić wrażenie i mieć duże znaczenie dla oszczędzającego" ~Benjamin Graham


W tym tygodniu pojawi się jeszcze jeden wpis, a potem (już w listopadzie) kolejne podsumowanie.


/edit - niemożliwe... wszyscy piszą o PGE a ja nie :(
Wszyscy ostatnimi czasy rozpisywali się o ofercie publicznej PGE SA. Może więc i ja napiszę dwa zdania. Nowe walory tej spółki zaoferowano w ofercie publicznej po 23zł sztuka. 10% nowej emisji miało trafić do drobnicy. Transzę powiększono do 15%, czyli w sumie drobnica dostanie 2,25% ogółu wszystkich istniejących akcji PGE (85% zostaje dla Skarbu Państwa, a resztę biorą instytucjonalni). Redukcja wyniesie ok. 96,5% czyli ktoś kto zapisał się za 10.000zł dostanie dostanie papierów za oszałamiającą kwotę 350zł. Wszystko dzięki bankom, które na lewo i prawo rozdawały kredyty emisyjne. Gdyby jednak nie było żadnych kredytów, to każdy dostałby tyle ile by zechciał :) Teraz ci za gotówkę mają niezwykle rzadką okazję do zarobienia kilkudziesięciu złotych, a ci z lewarami mogą obgryzać paznokcie i marzyć o tym, żeby koszty kredytu się zwróciły. Ktoś kto dostał kilka sztuk papieru tak naprawdę mógłby (zakładając że w najbliższym czasie nie będzie megazwały lecz długi dalszy ciąg szaleńczej hossy) trzymać w nieskończoność i co roku zgarniać te kilka złotych dywidendy od każdej akcji. W przypadku spadków lewarowcy leżą, a ci za gotówką nawet nie zauważą straty (w końcu wyniesie mniej niż 2% kapitału :) )...

środa, 14 października 2009

Przygody z pożyczkami

Wreszcie zebrałem się, by usystematyzować moje dotychczasowe przygody z udzielaniem pożyczek społecznościowych.

(autor: http://www.flickr.com/people/23905174@N00/)

Kilka miesięcy temu udzieliłem dwóch pożyczek na Kokosie w kwocie 50zł każda, czyli razem 100zł. Pożyczkobiorcy okazali się jednak niesolidni. Większość kwoty wróciła do mnie, jednak ostatnich raty nie ma do dziś. Windykacja na Kokosie na sprawną i korzystną nie wygląda. (COW Cross działa dość powoooooli... a dodatkowo pobiera prowizję od odzyskanej kwoty) W sumie stopa zwrotu z tej inwestycji wyniosła kilkadziesiąt procent na minusie. Nie uwzględniałem tych pozycji we wrześniowym podsumowaniu... Jeśli jakieś pieniądze do mnie wpłyną, dodam je do portfela.

Mimo wszystko zdecydowałem się udzielić w ramach testu pożyczki na Smavie. Tam minimalna kwota inwestycji to 100zł, więc wpłacone 100zł poszło na jedną pożyczkę. W miesiącu październiku powinienem zobaczyć pierwszą ratę.

Jestem przekonany, że wybór pożyczkobiorcy zawsze ma duże znaczenie, ale czytając wpisy innych blogerów zauważa się, że nie jest trudno natrafić na niesolidnego dłużnika.

Idea pożyczek społecznościowych jest szczytna i nie opłaca się ich brać o wiele mniej niż nie opłaca się brać kredytów bankowych. Mam na myśli to, że wszystkie koszty (oraz w efekcie tego RRSO) są dużo niższe niż w banku, przysłowiowego Providenta czy jakiejś firemki typu "www p.h.u. kasa na twarz dot com" oferującej chwilówki na tysiące procent. Jednak mimo szczytnej idei, Polacy nie dorośli jeszcze chyba do tej formy pożyczania. Dlatego pełno jest ludzi, których cieszy możliwość wydymania inwestorów na kilkaset złotych, a niekiedy w porywach na parę tysięcy. No dziwi mnie wręcz myślenie tych ludzi.

Dlaczego mimo przeżyć z Kokosem, 5zł prowizji za wypłatę środków ze Smavy i biurokrację w Smavie, zamiast wpłacić te zakichane 100zł (całkowicie przykładowo) do funduszu lub na zwyczajne konto oszczędnościowe, postanowiłem testować Smavę? Czytałem wiele pozytywnych opinii nt. tego serwisu, lecz większość opartych było bardziej na nadziei niż na konkretnym doświadczeniu. Smava kusi darmową windykacją i rzekomym bezpieczeństwem, a odstrasza biurokracją i małą liczbą dostępnych projektów pożyczkowych. Te najciekawsze znikają bardzo szybko, więc mało jest czasu na przeanalizowanie ratingu, opisu itd... O możliwości straty nawet całej kwoty też warto wspomnieć, ta jednak występuje wszędzie, zarówno na Smavie, Kokosie, Finansowo (trzecia platforma SL) i wszędzie indziej.


Wszystkim, którzy rozważają inwestowanie w pożyczki mogę polecić gruntowne przeczytanie bloga Pożyczki 2.0, będący moim zdaniem kompendium informacji na ten temat.

A jeśli jest ktoś kto inwestował na Smavie i ma jakieś doświadczenia ze spłaconymi pożyczkami lub niespłaceniem i windykacją, to chętnie poznam opinię takiej osoby.

Mimo małej ilości wpisów ostatnimi czasy blog dalej się rozwija, kolejne wpisy będą powstawać, a już niedługo dotrę do magicznej bariery 100 subskrybentów kanału RSS.

wtorek, 6 października 2009

Podsumowanie miesiąca: wrzesień 2009

Nie raz ostatnimi czasy chciałem coś opublikować. No nie wyszło. Zapraszam do zapoznania się z podsumowaniem.

Budowa kapitału:
  • Etap 1: 20,5% z 10k
  • Etap 2: 2.05% ze 100k
  • Etap 3: 0.205% z miliona
Ten miesiąc nie posunął mnie za wiele do przodu. Zarówno rynki jak i spłaty z kokosa stoją w miejscu. Efektem braku spłat jest windykacja która rzekomo dotknie pożyczkobiorców.

Portfel:
  • 50% - lokaty - przed samym końcem miesiąca skończył się jakiś staroć, stąd też wzrost udziału k.o., bo nie założyłem nic świeżego - 1 000 /2 000 = 50%
  • 24% - konto oszczędnościowe (k.o.) - wpadło conieco, ale za długo tu nie posiedzą te środki - 600 /1 500 = 36%
  • 16% - fundusze - Skarbiec Akcja, pierwszy od zimy miesiąc gdzie indeksy zamknęły miesiąc na lekkim minusie, choć tak naprawdę to - 325 /2 000 = 15%
  • 5% - social lending - 100zł wpłaciłem do smavy, weszły mi na aukcję i pożyczka została udzielona, pożyczki z kokosa trafiły do windykacji i zobaczymy jak to z nimi będzie - 100 /1 000 = 5%
  • makler - sprawa na październik jest jasna, choć nie wiem czy będę wogóle miał okazję nie tyle inwestycyjną, ale na samo wybranie ciekawej spółki do poobserwowania - 0 / 2 000
  • złoto, monety - ... - 0 /500
  • IKE - ... - 0 /1 000
Moje plany na październik są dość rozbudowane. Prócz przymierzania się do GPW planuję trochę przeorganizować schemat portfela.

Zyski kapitałowe
W tym miesiącu na odsetkach zarobiłem: 13,52PLN

Google AdSense
W sierpniu w AdSense zarobiłem (tadam...) - 6,83$ czyli 6,83*2,85 = 19,47PLN (wg. kursu 2,85).
Przez niepublikowanie wpisów pod koniec miesiąca zarobki mniejsze niż mógłbym osiągnąć pisząc regularnie.
Łącznie blog zarobił już 32,21$ czyli 32,21*2,85 = 91,80zł.
Do wypłaty jeszcze kawałek. Teraz dodatkowo waluta rozliczeniowa zmienia się na euro i od przyszłego miesiąca w tej walucie będę podsumowywać.

Blog ogólnie
Postaram się nie robić już takich długich przerw w publikowaniu wpisów jak mi się teraz zdarzyło. Nie obiecuję dużej ilości wpisów... Obecnie pracuje nad opisaniem swoich spostrzeżeń dot. inwestycji w pożyczki.

A jakie blogi zapewniły mi w tym miesiącu najwięcej odwierdzin? Wszyscy teraz publikują takie zestawienia dzięki yossarianowi (autorowi bloga Finanse Domowe) więc także prezentuję listę 6 bloggerów, którym zawdzięczać ruch:
  1. Finanse Domowe - wspomniany blog yossariana, dużo regularnych wpisów, dobrych jakościowo wpisów związanych z tytułowymi finansami domowymi. Yossarian ze wszystkich tej niszy posiada największą wartość netto, za co szczere gratulacje.
  2. Rentier Blog -
  3. Inwestycje Giełdowe - Cheedowi podziękowania z merytoryczne informacje i trzeźwe spojrzenie na rynek bankowy
  4. Analizy Rynkowe - kilka luźnych tekstów dot. inwestowania oraz ogromna ilość analiz. Co prawda z reguły wolałbym nie kierować się żadnymi rekomencjami, jednak ślędzę tego bloga.
  5. Moje pieniądze - szczerze mówiąc nie czytuję tego bloga, bo po prostu go nie znałem. Ale już znam :)

    Te blogi nie znalazły się w "zestawieniu dziękczynnym" jednak uczciwie mogę je polecić:
  6. APP Funds - co tu pisać i tak wszyscy czytają już znają...
  7. Pożyczki 2.0 - kompendium wiedzy nt. Pożyczek społecznościowych
Wiele odwiedzin zapewnia mi Google. Z nietypowych fraz na wrzesień:
  • "wpłatomat wydaje resztę" - mnie jeszcze nigdy nie wydał
  • "jakie nominały wpłacić" - maszyna bierze od 10zł do 200zł, a panienka z okienka wszystkie
  • "milion w dwa dni" - ja się piszę...
  • no i jak zwykle wiele wyszukiwać to ludzie nie umiejący zapisywać dużych liczb... straszne

sobota, 19 września 2009

Wpłatomat Multibanku i reklamacja w mBanku

Nie ma wątpliwości, że mBank jest dość popularnym bankiem. Smak mBanku zna wiele ludzi, często z opowieści. Nie tyle chodzi mi o zawirowania z hipotekami w CHF ze starego portfela. Dziś poświęcam wpis ulubionemu urządzeniu wszystkich klientów tego banku - szurającemu wpłatomatowi.

(autor: http://www.flickr.com/photos/mucio/ )

Wpłatomaty należące do dzieci BRE (mBank i Multibank) mogą być używane przez klientów obydwu tych banków, choć nie zawsze. Z których wpłatomatów można skorzystać należy sprawdzić na stronie swojego banku (w mBanku na samym dole szukać odnośnika "Bankomaty i wpłatomaty"). Osobiście mimo iż mam konto w mBanku to częściej zdarzało mi się korzystać z tych Multibanku., jakoś okazuje się, że jest ich więcej i częściej działają. Jedne i drugie przyjmują banknoty od 10 do 200zł, czyli wszystkie papierowe PLN-y. Choć nie zawsze, kiedyś zdarzyło mi się, że wpłatomat wybrał sobie, które nominały chce przyjąć, a resztę oddał (tego samego dnia zadowoliło się nimi inne urządzenie).

Jaki jest schemat transakcji? Pominę oczywiście takie rzeczy jak zatwierdzanie
  1. Wkładamy kartę;
  2. Składamy deklarację ile włożymy - dlatego warto mieć już wcześniej policzone, by wiedzieć ile się wpłaca, a w przypadku dużej kwoty wiedzieć ile jest w każdej transzy;
  3. Wkładamy banknoty - muszą być równiutkie i czyściutkie, bez żadnych gumek, spinaczy itd;
  4. Ustrojstwo przelicza (robi szuru-szuru) i pokazuje ile włożyłeś;
  5. Potem drukuje się świstek i oddaje kartę.
  6. Po ok. godziny kasa na koncie.
Tak jest bardzo często i byłoby dobrze gdyby tak było zawsze. Jednak zgodnie ze statystykami 0,5% wszystkich wpłat kończy się reklamacją. To znaczy, że średnio co 200-na transakcja kończy się fiaskiem. W tym tygodniu również zdarzyło mi się składać "reklamację na maszynę depozytową".

Najczęstsze odchylenia od normy z którymi się spotkałem:
  • w weekendy wszystkie wpłatomaty są zapchane, bo wypróżnią je dopiero w poniedziałek
  • czasem wpłatomat wybiera sobie banknoty, które mu się podobają i je wpłaca, a resztę oddaje
  • czasem nie ma papieru w drukarce - wtedy warto nie zgodzić się na transakcję, w razie czego świstek jest jakimkolwiek dowodem nieudanej transakcji
  • a to że jeśli koło siebie jest kilka wpłatomatów, to najczęsciej działa tylko jeden, jest prawie że standardem

Na blogu mBanku wrzucili nawet listę z poradami dla klientów. Nie dawałbym linku gdyby nie zdjęcie z badziewiem, które obsługa wpłatomatu wyciągnęła z jego wnętrza. Rozumiem, że da się zapchać ten sprzęt gumką, 5-groszówką, patyczkiem, cukierkiem lub spinaczem do papieru, jednak tak zaawansowany sprzęt nie powinien się zacinać w kontakcie z biletem autobusowym lub paragonem...

Co do mojej reklamacji to rozpatrywanie jej trwało 3 dni, a połkniętą kwotę zwrócili w "Uznaniem ręcznym". Kwota była drobna, bo wpłatomat nie zjadł mi wszystkich pieniędzy, które chciałem wpłacić, większość z nich oddał, a resztkę usilnie chciał wpłacić zwracając błąd: "Awaria modułu gotówkowego". Oczywiście na mLinii "wszystko wiedzą" i "rozumieją", ale to już inna historia...

wtorek, 15 września 2009

Skrytki na pieniądze w domu? Są lepsze pomysły.

Dzisiaj, tak jak zapowiadałem wpis będący odpowiedzią na pewne zapytanie, z którego ostatnio wpadała mi dziwna ilość wyszukiwań. Dlatego potraktujcie go łagodnie, raczej z przymrużeniem oka.

Dodatkowo dziś w Faktach TVN (dawno nie oglądałem, wiec postanowiłem dać sobie w żyłę) trąbili o tym, że Wielki Międzynarodowy Turbo Kryzys Finansowy trwa już calutki rok. Nie wiem kto to wymyślił i dlaczego akurat taką datę uznali za "początek kryzysu". Pewnie dlatego, że rok temu, 15 września 2008 Lehman Bros ogłosili upadłość... Póki co akcje tego banku (LEHMQ) dalej są w obrocie. Dziś również można stać się ich szczęśliwym posiadaczem za niecałe 14 centów sztuka. W dodatku nie jest to najniższy kurs, gdyż jakoś w grudniu leżały za 3 centy... Nie będę nawet pisać po ile chodziły te papierki, gdy z Lehmanem było wszystko OK.

A więc, zgodnie z tym co głoszą media kryzys dalej z nami i przed nami... Co więc robi statystyczny Zbyszek Kowalski? Boi się swojego złodziejskiego banku. "Wszyscy wiedzą, że tylko PKO BP to wspaniały i uczciwy polski, państwowy bank dla normalnych ludzi, gdzie naprawdę warto płacić za wysoką jakość usług w tym banku, to jednak kryzys może dopaść nawet takiego mocarza. Zresztą panienka z okienka, jak poszłem do oddziała zapłacić rachunki, wcisnęła latem w 2007 fundusze... To znaczy, że bank jest złodziejski, pejsiasty i oszukał Polaków. Wszak nie wiadomo było, że można stracić. Fundusze to przecież tylko taki fajny rodzaj lokaty - Czarne pudełeczko pomnażające pieniążki.". Czas biec do panienki z okienka, sprzedawać jednostki (rok temu...), wypłacić wszystkie zaskórniaki i schować pod materac (a w lutym kupić za to dolary).

(autor: http://www.flickr.com/photos/s2photo/)

Co robić? Materac jest przeżytkiem, zwłaszcza że w każdym odcinku "Łapać złodzieja" Pan Marek zawsze zaglądał pod materac. Stworzyłem więc listę 10 najlepszy miejsc, gdzie prawdziwy Polak "powinien chronić swoje oszczędności przed pejsiastymi Bankierami". Nie wspominam o takich oczywistościach jak noszenie przy sobie w portfelu albo trzymania kasy w śwince( nawet elektronicznej z Allegro). Kolejność przypadkowa.
  1. Wspomniany materac - najbardziej znane
  2. Szuflada w komodzie lub biurku - również standard
  3. Puszka po konserwie schowana w lodówce - przecież złodzieje nie grzebią w lodówce
  4. Walizka - wersja gangsterska...
  5. Pudełko po podpaskach - wersja damska
  6. Szczelnie zamknięty foliowy woreczek przyklejony w rezerwuarze lub pod umywalką - tu musimy już posiadać woreczek i dobrą taśmę klejącą, albo klej
  7. Bank ziemski, czyli szczelny słoik w ogrodzie (lub tak jak w Sztosie, w lesie) - metoda znana od pokoleń, choć trochę zapomniana; koniecznie zapisać "numer konta"! :)
  8. Garaż, konkretniej przykładowa opona - raczej jeśli jest zamykany...
  9. Słoik z przetworami w piwnicy - trzeba jakoś zabezpieczyć banknoty przed zniszczeniem; tak robił Paździoch w jednym odcinku Kiepskich :)
  10. no i ostatecznie można kupić sobie sejf...
Jaki jest przekaz tego wpisu? Bynajmniej nie taki, żeby chomikować w domu gotówkę.
Jeśli ktoś niekoniecznie ktoś chce się czegoś nauczyć w tematyce inwestowania, to
nawet zwykła lokata lub konto oszczędnościowe jest OK.
Poza tym, warto rozejrzeć się czy oferty bankowe z których korzystamy. Nawet jeśli różnice nie będą wielkie (choć w wielu przypadkach mogą być) to warto korzystać z lepszej oferty niejako dla honoru.
Podejrzewam, że w medialne informacje o kryzysie i tak już nikt nie wierzy, a panikarze i leszcze i tak tego bloga (i tych z listy gdzieś po prawej - polecam...) nie czytają.


Uwaga! Fragmenty zapisane kursywą w kolorze bordowym nie są moją opinią, lecz wymyślonym "cytatem" - modelową opinią przykładowego człowieka.

piątek, 11 września 2009

"Co robiłbyś gdybyś codziennie miał sto milionów?" - Planowanie realizacji marzeń

Wiele osób myśli schematem, według którego... no właśnie ...każda osoba dążąca do niezależności finansowej ogólnie, a tym bardziej jakiejś konkretnej sumy, skupia się tylko na pieniądzach, a jeśli oszczędza to znaczy, że ciuła grosiki jak menel i przez to jest gorszym człowiekiem, niż ktoś kto jest zadłużony, lecz za to spontaniczny (czyt. "impulsywnie wydaje pieniądze"). A jeszcze lepiej gdy ktoś zarządza czasem, bo wtedy jest pracoholikiem...

Natomiast ktoś z celami wie, że pieniądze są tylko środkiem i najczęściej ma zaplanowane już, co będzie robił po osiągnięciu celu - niezależności finansowej.

(autor: http://www.flickr.com/people/danielpozo/)

Ja np. już od jakiegoś czasu mam w notesie wydzieloną część na miejsca, które planuję odwiedzić lub rzeczy, które planuję kupić.

U Tima Ferrissa w "4-tygodniowym tygodniu pracy" znajduje się bardzo pomocna tabelka, wspomagająca planowanie marzeń. Tabelka znajduje się na oficjalnej stronie książki www.fourhourworkweek.com/blog/lifestyle-costing (przeczytaj opis na wspomnianej podstronie, ale także przejrzyj inne interesujące Ciebie podstrony), a konkretniej można ją ściągnąć "Dreamlining calculators and worksheet" i wypełnić w Excelu (kto nie ma MS Office, odsyłam do Google po Open Office). Jeśli nie lubisz arkuszy kalkulacyjnych, jest też wersja w PDF do wydrukowania. Zanim jednak zabierzesz się za wypełnianie i planowanie przejrzyj chociaż mój krótki komentarz.

Cała koncepcja opiera się na tym, by odpowiedzieć sobie na tytułowe pytanie niniejszej notki ("Co robiłbyś gdybyś codziennie miał sto milionów?"), zaplanować najbliższe 6 lub 12 miesięcy i zastosować się do tego.

Twoje cele powinny zapełniać trzy kategorie:
  • Mieć - rzeczy materialne które kupisz
  • Być - cechy i umiejętności które zdobędziesz
  • Robić - czynności które chcesz wykonywać; tu wliczają się podróże (co? na zdjęciu u góry to akurat Malediwy...), sporty itd...
Przykładowo może to być:
  • miejsce, cel podróży, które chcesz odwiedzić
  • coś, co chcesz zrobić, by była wspomnieniem na całe życie
  • coś, co chciałbyś móc robić codziennie
  • coś, co chciałbyś móc robić co najmniej raz w tygodniu
  • coś, czego zawsze chciałeś się nauczyć
  • mogą być też rzeczy materialne
Po wypełnieniu listy Mieć, Być i Robić:
  • w przypadku Mieć - podajesz koszty
  • w przypadku Być - wypisz po czym poznasz, że właśnie Jesteś., co będziesz wtedy robił.., oraz podlicz ewentualne koszty
  • w przypadku Robić - koszty...
Na koniec zostaje Ci obliczyć TMI (Targeted Monthly Income) czyli Docelowy Miesięczny Dochód dodając wszystkie koszty do 130% swoich typowych miesięcznych wydatków... Dodatkowo po podzieleniu TMI przez 30 dostajesz przybliżony TDI (Targeted Daily Income) czyli Docelowy Dzienny Dochód...

Ostatni krok to podzielenie każdego celu na kolejne kroki, w dodatku pierwsze kroki należy zaplanować na Dziś, Jutro oraz Pojutrze. W ten sposób przestaje się odkładać. Łatwiej jest przecież kończyć coś co już się zaczęło.

Więcej "porad" u Tima Ferrissa na stronie, blogu i (można przejrzeć interesujące, archiwalne notki) i oczywiście w książce. Prawie cała książka jest przecież poświęcona realizowaniu planów z tabelki i nie tylko...


Powiązane wpisy:

PS. Dziś znów przejrzałem statystyki, by sprawdzić co wyszukują odwiedzający. Następny wpis będzie odpowiedzią na wyszukanie...

poniedziałek, 7 września 2009

Rejestr czasu - fajny sposób na uciekający czas

Prowadzisz już rejestr wydatków? Ja od jakiegoś czasu prowadzę. Można w ten sposób w każdym miesiącu wyłuskać jakieś wydatki, które okazały się niepotrzebne i wiedzieć na przyszłość jak ich unikać. Mimo wszystko zawsze w kolejnych zapiskach znajdzie się coś nowego, z każdym razem mniej... Metoda małych kroków w większości przypadków bywa skuteczna.

(autor: http://www.flickr.com/photos/liewcf/)

No dobrze, skoro coś dobrze sprawdza się w jednym przypadku, to czemu nie przetestować jak sprawdza się gdzie indziej.

Metod planowania, oszczędzania i zarządzania czasem jest wiele. Większość z nich jest skutecznych. Większość z nich naprawdę działa! Sam prowadzę terminarz, listy zadań, eliminuję nieproduktywne czynności. Od jakiś 2 tygodni zarządzanie czasem stało się dla mnie jeszcze ważniejsze. (Może tego nie widać po wpisach, ale jednak...)

A gdyby tak stworzyć rejestr wydanego czasu? Co tu dużo pisać. Ten patent pozwala na sprawdzanie, na co właściwie poświęcamy swój czas. Porównując czas do pieniędzy, tak samo jak w przypadku wydatków, zapisujesz na co poświęciłeś czas w danym tygodniu. Ja sam osobiście testuję taki rejestr od kilku dni. Już teraz zauważam pewne prawidłowości. Jednak każdy ma osobiste nieproduktywne czynności.

Najbardziej zwracają moją uwagę:
  • przeglądanie różności w internecie - są rzeczy które warto czytać i oglądać, są takie które marnują nasz czas; może pomóc dieta nisko-informacyjna,
  • rozmowy na komunikatorach - znajomi są ważnym elementem życia, lecz pisana rozmowa trwająca dłuższy czas jest nieproduktywna; podczas pracy warto wyłączyć wszystkie komunikatory, automatyczne sprawdzanie poczty i RSS-ów (pocztę i RSS-y warto sprawdzać regularnie, ale najwyżej 2 razy dziennie).
  • dłuższe czasowo trasy dojazdów - w przypadku komunikacji miejskiej warto popatrzeć na inne trasy, czasem warto przejść kilkaset metrów by dojechać dużo szybciej; natomiast jadąc autem zamiast stać w korku można znaleźć jakiś inteligentny skrót boczną ulicą
  • czekanie - na wszystko można czekać: na tramwaj, na zajęcia, na przerwę, na kogoś, na to aż zachce się coś zrobić...
Oczywiście jest wiele czynności, które warto eliminować. Dla samej pracy przy komputerze można znaleźć wiele rozpraszaczy.

O eliminacji czynności można pisać i wymieniać przykłady w nieskończoność. Jednak każdemu idzie inaczej, dlatego warto analogicznie do wydatków przez 1 wybrany tydzień zrobić "rejestr czasu", by potem porównać z wcześniej zaplanowanym planem. Nie trzeba być bardzo szczegółowym, wystarczy tylko schematyczny wypis poświęconego czasu, by wnioski do osobistej sytuacji nasunęły się same.

czwartek, 3 września 2009

Podsumowanie: sierpień 2009

Dziś już 3 września... Tradycyjnie podsumowanie poprzedniego miesiąca. Być może zauważasz, że nie wleciało 1 dnia miesiąca, tak jak w poprzednich miesiącach lecz dziś. W poprzednim miesiącu nie udało mi się dopiąć blogowych planów... Dlatego wprowadzam u siebie nowy zwyczaj., który narzucam sobie by popracować nad regularnością. Od teraz nowe wpisy będą się pojawiać w poniedziałki i czwartki.

Budowa kapitału:
  • Etap 1: 19,5% z 10k
  • Etap 2: 1.95% ze 100k
  • Etap 3: 0.195% z miliona
Powtórka z maja? Sierpień nie wyszedł najlepiej, ani w sprawach przyrostu kapitału, ani w sprawach blogowania, ani w sprawach nie podejmowanych na blogu.

Portfel:
  • 77% - lokaty - stan jak w poprzednim miesiącu, aktualnie nie śledzę lokat, jeśli ktoś potrzebuje to Optymalna w Open dalej istnieje, jednak oprocentowanie to teraz 6% - 1 500 /2 000 = 75%
  • 15% - fundusze - Skarbiec Akcja, jestem na plusie, choć obecnie mamy do czynienia z wymarzoną przez wiele osób korektą, - 300 /2 000 = 15%
  • 3% - konto oszczędnościowe (k.o.) - tu we wrześniu pojawią się jakieś środki z l jakiejś starodawnej lokaty - 50 /1 500 = 3,3%
  • 8% - social lending - 100zł wpłaciłem do smavy (chcę ją przetestować), czaje się na dobrą aukcję, dodatkowo czekam na jakieś raty z kokosa- 150 /1 000 = 5%
  • makler - wchodzę we wrześniu/październiku środkami z lokaty i k.o. - 0 / 2 000
  • złoto, monety - ... - 0 /500
  • IKE - ... - 0 /1 000

Lokat jak poprzednio jest dużo, układ portfela znacząco zmieni się w tym miesiącu. No more Kokos i testowanie Smavy. Jeśli Smava okaże się podobna do Kokosa w wiadomych kryteriach to pewnie wogóle wyzbędę się SL. Planuję w tym miesiącu wpis o SL. Lepiej będzie skupić się na funduszach i giełdzie, a najbardziej na zwiększaniu odkładanych kwot. Wykres prawie identyczny, tym razem z MS Office...

Fundusz awaryjny urósł chyba najbardziej (na pocz. miesiąca). Leży sobie nienaruszony, powoli będę dokładać, ...

Zyski kapitałowe
W tym miesiącu na odsetkach zarobiłem: 6,94PLN

Google AdSense
W sierpniu w AdSense zarobiłem (tadam...) - 8,24$ czyli 8,24*2,9401 = 24,23PLN (wg. średniego kursu NBP z 2 września).
Zwiększa się liczba odsłon i odwiedzających, trochę mniej zwiększa się konwersja reklam, a stawki za kliknięcia minimalnie spadają. Łącznie blog zarobił już 25,38$ czyli 25,38*2,9401 = 74,62zł. Nawet się w tym miesiącu kurs dolara znacząco nie zmienił. Systematyczny wzrost może spowodować wypłatę w tym roku.

Wydatki
Specjalny zeszycik zbiera je wszystkie.

Blog ogólnie
Z serii "śmieszne" wyszukiwania: ktoś chciał dowiedzieć się ile zer ma tysiąc milionów, w tym celu odwiedził bloga 28 razy. Dziękuję za odwiedziny: tysiąc milionów ma 9 zer i jest to miliard.
Jak już wspomniałem, od teraz nowe wpisy w poniedziałki i czwartki, by zachować regularność.

wtorek, 25 sierpnia 2009

Dieta niskoinformacyjna na szum informacyjny

Dziś przedstawiam technikę pochodzącą ze znanej i lubianej książki Tima Ferrissa "4-godzinny tydzień pracy". Technika dotyczy filtrowania informacji nieistotnych - to dieta niskoinformacyjna. Każdemu przecież zdarza się np. zaczytać w gazecie, albo zapędzić w przeglądaniu internetu. A wystarczy podpatrzeć co Ferriss proponuje by zerwać przyzwyczajenia i nie dać już porywać szumowi informacyjnemu.

(autor: http://www.flickr.com/photos/fadderuri/ )
Otóż Tim Ferriss:
  • nie czyta gazet i czasopism - z wyjątkiem tych branżowych - chodzi raczej o brukowce
  • nie ogląda wiadomości w TV - zauważ, że w Faktach TVN, Wiadomościach itd. podają tak naprawdę same michałki (bez urazy, jeśli czyta to jakiś Michał...) - jeśli już ogląda telewizor to raczej wieczorem przez godzinkę jakiś film dla przyjemności
  • nie słucha też serwisów informacyjnych w radiu, ani innych gadanych audycji radiowych - jak wyżej w sumie - ogranicza się do stacji muzycznych
  • ani nawet nie czyta serwisów z newsami - z polskich przykładów to może być Onet, lub gazeta.pl, a tym bardziej komentarze pod tamtymi tekstami
W swojej książce proponuje na próbę 7-dniowy post od wszystkich mediów... Wlicza się też w to ograniczenie przeglądania internetu, jeśli nie jest to konieczne.

Zawsze stykając się z jakąś informacją warto zadać sobie pytanie: "Czy na pewno wykorzystam do czegoś tą informację?". Jeśli odpowiedź brzmi "Nie.", to znaczy, że ta informacja jest w zasadzie bezużyteczna.

Zaprzestanie śledzenia newsów nie musi oznaczać kompletnego niedoinformowania. Żeby dowiedzieć się orientacyjnie, co słychać w szerokim świecie można zawsze spytać kogoś, kto śledzi zapałem newsy lub przejrzeć nagłówki (tylko i wyłącznie) gazety wywieszonej w kiosku. Dodatkowa porada, jeśli taki przykładowy "Fakt" poruszy na pierwszej stronie sytuację na rynkach finansowych, to jest to najczytelniejszy sygnał odwrócenia trendu jaki istnieje. Dla prawdziwych newsów poleciłbym jednak inne źródła, chyba że losy Dody, Isabel i Kazia lub Ufo nad wioską to ważna informacja...

Za to warto czytać w celach edukacyjnych oraz subskrybować RSS-y ciekawiących nas blogów czytnikiem RSS (np. Google Reader).

Zainteresowanym książką Tima Ferrisa polecam obejrzeć krótki filmik z podstawowymi założeniami książki .

piątek, 21 sierpnia 2009

Nikt nie jest genialny, a tyle można było zarobić.

Często u wielu osób występuje specyficzny sposób myślenia wstecz. Otóż osobnik ogląda sobie archiwalne wykresy i patrzy ile to można sobie było zarobić. W dodatku, wielu takich ktosiów ma jeszcze drugą charakterystyczną cechę: nigdy nie przeprowadza rzeczywistych transakcji, ani nawet nie próbuje ich przeprowadzać na papierze. Oczywiście co do pierwszej cechy (zapoznawania się z historią) nie mam nic przeciwko, to druga cecha (brak rzeczywistych transakcji) trzyma takich ludzi w miejscu.

(autor: http://www.flickr.com/photos/ndevil/)

Ale dziś mimo wszystko wolę zająć się pierwszą "przypadłością". Być może sam kiedyś widząc archiwalne wyniki jakichś inwestycji myślałeś: "O kurczę (lub inne słowo), tyle można było zarobić, a ja nie zarobiłem.". Nie ma w tym wg. mnie nic dziwnego. Większe znaczenie będzie miało raczej co należy z takim myśleniem zrobić.

Pierwsza rzecz, do której nawiązałem nawet w tytule posta to ważna pułapka, która w większości przypadków umyka. Przykładowy inwestor patrzy sobie na wykres KGHM-u i szuka dołka... "O jest, 27 października 2008 było najtaniej, bo w pewnym momencie kurs wynosił 17,10. A dziś na zamknięciu (21 sierpnień 2009) po 88,95. Taaaaaa, gdybym się wtedy zapakował na maksa w papier... to byłoby ze 420% zysku... Czyli np. z 10 000zł było by ponad 50 patyków..." I tak sobie rozmyśla nasz inwestor.

Nikt jednak nie jest tak genialny, żeby się wpakować na samym dołku w dodatku za dzienne minimum. Chcąc tak sobie rozmyślać lepiej już lepiej sobie przeanalizować tamtą sytuaję i wypatrzeć miejsce, gdzie rzeczywiście logicznie byłoby wejść. (wracając do przykładu z KGH) Da się zauważyć, że np. w lutym, gdy KGH był po ok.30 nastąpiło odbicie od jakiejś średniej, niech będzie np. EMA 55 (średnia wykładnicza z 55 dni), albo cokolwiek innego kiedy i gdzie indziej. Coś co się "lubi" i jest w danym przypadku skuteczne. Może gdzieś rozrysowała się jakaś fajna formacja? Multum możliwości...

Pewnie wiele osób zgodzi się, że może jednak o wiele lepiej byłoby analizować to co działo się teraz ostatnio. Być może znajdzie się coś ciekawego, co pozwoli zarobić w rzeczywistości, a nie we wstecznym myśleniu.

Ja niestety póki co planuję wypłynąć na szeroką wodę po 17 września, gdy wrócą środki z jednej starodawnej lokaty. Ale i tak nie wiadomo co przyszłość przyniesie. W zasadzie mogę w tym tygodniu zerwać Rewolwera, ale mimo wszystko niech sobie siedzi. W dodatku czekam na przelewy rat od Kokosiarzy... Przelew do smavy wyszedł mimo wszystko, teraz czaje się na jakąś dobrą aukcję. (Ciekawe czy dobrze pamiętam swój PIN transakcyjny ;] ) Co do smavy po dotychczasowych zabawach w Social Lending podchodzę już z podejrzliwością, ale mimo wszystko czuję, że muszę ich przetestować. Wszelkie (prawie) znaki na niebie i ziemi potwierdzają wyższość smavy nad kokosem, ale zobaczymy jak będzie w rzeczywistości...

Co do pisania bloga obiecałem 7 wpisów w sierpniu i będzie 7 wpisów w sierpniu. Dotychczas pisałem na bieżąco i miewałem lekkie opóźnienia w publikacji. A dziś napisałem 2 wpisy na raz. Ten drugi, już gotowy, wleci na początku tygodnia.

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Co znaczą trzy małpki i czego uczą o pieniądzach

Istnieje sobie taki ciekawy japoński symbol, mianowicie "Trzy mądre małpki". Te właśnie małpki widzisz na obrazku poniżej...

(autor: http://www.flickr.com/people/ektogamat/)

...pierwsza małpka ma zakryte oczy: nie widzi zła, druga zakrywa usta: nie mówi zła, a trzecia zakrywając uszy daje znać że: nie słyszy zła. Związana z symbolem legenda niesie przesłanie, że nie widząc zła, nie słysząc zła i nie mówiąc zła chronimy się przed złem i jego konsekwencjami.

No dobra, ale jak ma się to do drogi do miliona... O symbolu wspomina Steve Nison w jednym z początkowych rozdziałów książki "Świece i inne japońskie techniki analizowania wykresów" (zainteresowani tematyką powinni przeczytać - zwłaszcza rozdziały dot. świec).

Jako zło przedstawiane są wszelkie plotki i niesprawdzone informacje (przy okazji, Japończycy są dobrzy w technice szeptu - "a mój znajomy ma wujka w zarządzie i mówił, że to sprawdzona, ale poufna informacja... :) "). Zgodnie z "małpkami" trzeba kierować się w transakcjach tylko swoimi analizami opartymi na sprawdzonych informacjach i danych, a nie wyłącznie plotkami zasłyszanymi na ulicy. Element "nie mówię zła" może dodatkowo oznaczać nie tylko nie rozsiewania plotek, ale głównie to, żeby nie mówić innym za wiele o swoich poczynaniach i planach. Ile razy pochwaliwszy się pomysłem lub dobrą transakcją spotkałeś się z zadrością lub niechęcią drugiej osoby. Ludzie są zaprogramowani na odciąganie innych od dobrych pomysłów. Nie da się zgadnąć, czy osoba mówiąca "To raczej nie może się udać.", "Na moje to wtopisz wszystko.", albo "Eeee tam, zamiast inwestować/oszczędzać lepiej sobie kupić kastę browarka..." rzeczywiście ma rację, nie zna się, zazdrości ci, albo życzy ci źle.

Rzecz jasna, że te trzy sympatyczne małpki to tylko symbol i należy je traktować jako symbol z pewnym szeroko rozumianym przesłaniem, a nie konkretną receptę.